Jak pisać o jedzeniu?

Bohaterowie opowiadań czy powieści, tak samo jak i zwykli ludzie, powinni czasem coś wrzucić na ruszt. Pytanie tylko w jaki sposób tę czynność opisać tak, aby czytelnik nie poczuł się przytłoczony żywnością w utworze?

Powieść czy książka kucharska?

Warto przede wszystkim ustalić na początku kilka reguł. Pierwsza z nich to: piszemy powieść, a nie książkę kucharską. A co za tym idzie – jedzenie nie powinno dominować w utworze, chyba że główny bohater zajmuje się kulinariami a cała akcja jest zbudowana właśnie wokół mniej lub bardziej wytrawnego jedzenia. Druga reguła jest taka, że nawet we wspomnianej sytuacji nie ma sensu przywoływać zbyt wielu szczegółów dania – serio, naszego czytelnika nie interesuje fakt, czy żółtko sadzonego jajka miało żółty czy pomarańczowy kolor. Trzecia sprawa, która łączy się z pierwszą: nie ma sensu podawać konkretnych ilości produktów, np. „Michał wziął łyżeczkę majeranku i doprawił nią 1,5 kg kaczkę”. Pamiętajmy – nie umieszczamy gotowych receptur na dania. To jest po prostu bezcelowe, a jeśli czytelnicy będą zainteresowani daną potrawą – zawsze możemy osobno stworzyć książkę kucharską z przepisami z naszych książek!

Aż ślinka cieknie!

To, że nie powinniśmy się wdawać w szczegóły lub porady kulinarne nie oznacza, że cały opis nie może być apetyczny. Jak to osiągnąć? Na ratunek przybywają nam wszelkiego rodzaju przymiotniki i przysłówki. Złocista, chrupiąca skórka świeżo upieczonej gęsi, soczysty i lekko przyrumieniony stek czy też oszałamiające zapachem świeżej wanilii lody to rzeczy, które czytelnik automatycznie sobie wyobraża i to nie tylko w głowie. Okazuje się bowiem, że odpowiednio skonstruowany opis może doprowadzić do tego, że czytelnik sobie wyobrazi daną potrawę tak dobrze, że nawet poczuje jej smak na języku i zapach w nosie. Niemożliwe? A jednak – poczytaj nieco opisów potraw w rozmaitych książkach i przekonaj się na sobie, czy ślinka Ci pocieknie!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *